Konwersacja

Zbliżał się termin przekazania grupie teatralnej nowego scenariusza. Siedziałam przy komputerze w sobotę i niedzielę. Na marginesie dodam, że nie traktuję pisania scenariuszy jako karę Bożą, lecz świetną zabawę. Ale skupienie i uwaga są potrzebne. Telefonów, maili nie odbierałam, choć miałam podgląd. Na wypadek, gdyby powiedzmy wnukowie się odezwali. To wyjątki. Wiadomość z Facebooka – Ton prosi o zaakceptowanie go jako znajomego. Zdziwienie, jesteśmy wirtualnymi znajomymi od kilku lat, w życiu od kilkudziesięciu. Ton to jeden z tych wyjątków. Akceptuję.

Za chwilę Ton wysyła mi wiadomość na messengerze. Treść – żyje mu się dobrze, dzięki grantowi IFCI, i czy oni mnie już skontaktowali – przerywam tok myślenia. Pieniądz to pieniądz. Sprawdzam IFCI – tak są, tak pomagają. Ale dlaczego mieliby się ze mną skontaktować – pytam? Konwersacja angielsko – niemiecka, często tak robimy, każdy w języku, który lepiej opanował. I co u niego – pytam grzecznościowo. W mig jest wiadomość, bo nie odpowiedź. Co u mnie? Choć przecież mu napisałam, że wszystko w porządku. Więc rozpisałam się, zajęło całe dwa zdania i co u niego? I dlaczego IFCI ma się mną zainteresować. Odpowiedź jak często w takich przypadkach asekuracyjna – u nas… – wciągnął na listę i Inekę, tak czasami robi, niech mu będzie. W międzyczasie północ z soboty na niedzielę, zawieszam pisanie.

Rano pytanie: czy już się z nimi skontaktowałam. I że on dostał od nich 150.000 dolarów, co go uszczęśliwiło. Mnie by też uszczęśliwiło. Szybki filmik w głowie, na co bym wydała. Ale spieszę się do scenariusza. Po południu: czy wiem jak wypełnić dokumenty i najlepiej on mi podeśle link do swojego doradcy. Podesłał. Przerwa – chwila zastanowienia. Styl Tona krótki, rzeczowy. Ale nigdy nie rozmawialiśmy o pieniądzach, zwłaszcza w cyfrach, na zasadzie pieniądze się po prostu ma. A jak się nie ma (to mój przypadek) to też nie ma co o nich rozmawiać. Wyraźnie też brak mi tu uścisków, całusów, zapewnień o miłości – braterskiej, odpowiedzi na moje zaczepki. Widocznie Ton spoważniał. W nocy o północy, ja ciągle przy scenariuszu, dosyć oschłe pytanie, czy skontaktowałam się już z doradcą? Co, jak, kiedy, między niedzielnym popołudniem a północą???

Pierwsza myśl Ton zwariował? Może miał udar i teraz bredzi? … A może to ja bredzę?

Pewnie już dawno zorientowaliście się, że gadałam z maszyną! Z nie byle jaką maszyną, znała co najmniej dwa języki, analizowała treść wiadomości, odpowiadała, bądź dosyć inteligentnie wykręcała się od odpowiedzi. Wpadła, z powodu braku wyczucia dla ludzkich obyczajów i emocji, ale najpierw wywołała moje emocje. Sztuczna inteligencja.

Mnie to doświadczenie przeraziło, co wy na to?

Izabella

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *