Wdzianko

FOT. ROBERT PIETRAS

Dawać i brać – problem stary jak świat, a co najmniej sięgający Adama i Ewy. Czyż nie dała ona Adamowi jabłka? Czyż nie wziął od niej zakazanego owocu? A konsekwencje tego czynu dźwigamy na naszych barkach do dziś. O ileż łatwiejszym byłoby życie, gdybyśmy po prostu nie mieli tych dwóch słów. Określamy nimi każdą okoliczność, jaka tylko nam się pod rękę nawinie, a relacja jest mniej więcej taka: ja daję, (żyły sobie wypruwam, od ust odejmuję…) a on /ona /ono po prostu bierze. Zajrzałam do google, żadnej podpowiedzi. Wszystkie wpisy, najpóźniej przy trzecim słowie biorą zakręt na miłość (czytaj to bezsensowne zauroczenie płcią odmienną) i egoizm (chcą mi wmówić, że daję z egoizmu, biorę z egoizmu…). Nie, nie o tym chciałam pisać, pozostawmy te problemy w rękach psychologów, oni je kochają.

Ja po prostu nie umiem robić prezentów. Bo brać już się nauczyłam, może nie tyle brać, co postępować w sytuacji bycia obdarowaną. Najbardziej lubię otrzymywać kwiaty (cięte, bo na szczęście po kilku dniach więdną) oraz książki (zawsze można oddać do biblioteki, jako że książek się nie pali). Procedura jest następująca. Niezależnie od tego, kto i jaki prezent mi robi przywołuję jeden z piękniejszych moich uśmiechów dziękując, a reszta scenariusza zależy od przedmiotu i jego właściwości. Czasami z marszu ląduje w koszu na śmiecie, czasami w krótkim czasie z powodu niefortunnego zbiegu okoliczności ulega zniszczeniu, bywa, że się przydaje. Słowem pracuję nad pozbyciem się problemu, zanim urośnie do rozmiarów nie do okiełzania (półki uginające się pod ciężarem reliktów…).

Szkopuł w tym, że nie potrafię dawać. Dla własnej potrzeby podzieliłam darowizny na trzy kategorie: miłość, wsparcie oraz prezent.

Miłość – w sensie umiłowania bliźniego. Dla mnie forma najtrudniejsza. Na czym miałaby ona polegać, bo chyba nie na głaskaniu i powtarzaniu, miłuję cię. Czy kiedykolwiek stanę na wysokości zadania? O ileż łatwiejszym, a przy tym bezinteresownym jest umiłowanie psa, kota czy innego krokodyla.

Wsparcie szeroko pojęte – ten rodzaj darowizny najbardziej mi odpowiada. Potrafię ocenić co, jak i za ile. Wsparcie nie jest jednoznaczne z dawaniem, nosi znamiona transakcji, bo nawet kiedy dawało się w zamierzchłych czasach żebrakowi jałmużnę, to z poleceniem: zmówcie pacierz za… Słowem, odpracowywał ją. Dziś nie ma żebraków, ale są potrzebujący. Paryskie metro pełne jest performerów – najpierw zapracują śpiewając, grając, a potem grzecznie proszą o datek. Sponsoring jest formą promocji, konsekwencją darowizny są zwolnienia podatkowe, donacje podkreślają nasz status, nawet dotacje unijne są z powodu… Tak, to mi się podoba.

Czego nie mogę powiedzieć o dawaniu prezentów – z tym u mnie równie krucho, jak z miłością. Czy ma on być przydatny, to skąd mam wiedzieć co jest potrzebne? Czy szalony, to skąd mam wiedzieć, co jest szaleństwem? A może gustowny, ale przecież są gusta i guściki. I ta spirala – on mi to, to ja jemu coś więcej, to on mi jeszcze więcej…

Jednym z prezentów, z których się bardzo cieszyłam była nagroda przyznana mi w konkursie JOSZ by Jola Szala. Wdzianko, ładne słowo na określenie ubrania na nieupalny letni dzień, z czystego lnu, w którym spokojnie można szpanować na spacerze w Kazimierzu Dolnym.

Według jakich kryteriów wybierasz prezenty dla bliźnich?

Izabella

4 thoughts on “ Wdzianko

  1. Ach te prezenty! Przepadam za ich dawaniem więc zawsze jestem w strachu, że przedobrzę. Mają one na ogół charakter „skojarzeniowy” – smaki moich przyjaciół prowokują mnie. Np. Jacek lubi moje ogórki kiszone – dostaje 20 słoików na zimę, Artur interesuje się „uzwierzęceniem” swojego gospodarstwa ekologicznego – dostaje książkę o hodowli osłów i świń futerkowych (to nie z Mrożka tylko z pogranicza Rumunii), Synek mojej młodej Przyjaciółki ma anemię – dostają słoik melasy z buraków (tam jest dużo, dużo żelaza). No i tak mi się kojarzą, kojarzą te potrzeby bliskich a jak przychodzi do imienin czy urodzin – to w głowie pustka. Nie znoszę dawania „durnostojek”, wiec bywa, że składam życzenia z pustymi rekami (ale pełnym sercem – więc nie mam skrupułów).
    Problemem też jest przyjmowanie prezentów – niektórzy są sparaliżowani i onieśmieleni prezentem lub czują się zobowiązani do rewanżu. I tym ostatnim lepiej nie dawać prezentów , bo się strasznie męczą.
    Jednym zdaniem – przy wyborze prezentów a i w ogóle w życiu dobrze jest pamiętać o zasadzie Kubusia Puchatka „Rzecz, która przedstawia się dorzecznie w twoim łebku, może wyglądać mniej dorzecznie poza nim”.

    • Tak, Małgosiu, twoje prezenty rzeczywiście wyglądają „dorzecznie” również poza twoim łebkiem, jak by powiedział Kubuś Puchatek.
      Izabella

  2. Bardzo mi miło, Pani Izo, że wdzianko zainspirowało Panią do napisania tego wspaniałego tekstu. Dawanie i branie, to wielka umiejętność, najlepiej, gdy jest w harmonii.

    • Dowód na to, że darowizny w szeroko pojętym znaczeniu mogą inspirować. Zainspirowało, bo jest ładne i praktyczne, bo je po prostu lubię.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *