Na emeryturze

Do Nałęczowa przyjechałam pewnego pięknego sierpniowego popołudnia. Nie przypadkowo. Szukałam miejsca na ziemi na dalsze lata życia. Miejsce na ziemi… Powinien to być kurort. Na tyle daleki od miejskich ośrodków, żeby znaleźć spokój, ale z kulturą we wszystkich jej aspektach: historią, kinem, teatrem, muzyką, festiwalami… Przyjaciółmi.

Nałęczów znałam jedynie ze słyszenia. Przede wszystkim z opowieści wujostwa, które przyjeżdżało tu „do wód”. Gościli w willi „Słoneczna” mecenasa L, przyjaciela wuja z czasów studiów na KULu. Przyjaźnili się do śmierci.

Po latach szkoły, studiów, pracy byłam wolna wolnością człowieka, który pozbył się obowiązków. W nowym środowisku. Zignorowałam nauki typu „starych drzew się nie przesadza”. Miałam nadzieję, że szybko znajdę zaufane otoczenie, ba przyjaciół. Ale Nałęczów rządzi się własnymi prawami.

Tutejsi dzielą społeczność nałęczowską na „ptoki, krzoki i pnioki”. Ptoki to ci, którzy przybyli z chęcią osiedlenia się. Z mniej czy bardziej dalekiego świata, nierzadko z poczuciem wyższości, z wyobrażeniem, że coś reprezentują, że będą mieli czym zaimponować, czegoś tutejszych nauczyć. Środowisko szybko rewiduje to złudne wyobrażenie o sobie. Więc odfruwają.

Krzoki przybyli z tymi samymi intencjami, ale z większą dozą uporu i samozaparcia. Zapuścili płytkie korzenie. I po wielu nieudanych próbach wprowadzenia zmian, zmęczeni, zniechęceni usuwają się w nałęczowski niebyt. Drzewo z nich nie wyrośnie. Może i lepiej, bo przecież niczego z Nałęczowa nie rozumieją.

Pnioki to ci, z głębokimi korzeniami, z dziada pradziada, z życiorysami pełnymi wspomnień powstańców styczniowych, kresowiaków, partyzantów, żywa historia; znający się nawzajem, rozumiejący opowieści każdego kamienia, dumni ze swojego dziedzictwa. I zamknięci na wpływy lekkodusznych ptoków i krzoków.

Czy masz już grono przyjaciół? – zapytała po dwóch latach moja serdeczna koleżanka z przedemerytalnego życia. Dobre sobie, pyta o całe grono. Tymczasem ja po dwóch latach ciągle jestem „ptokiem”. Nie mam ani jednego. Za wyjątkiem… Za wyjątkiem psa.

Izabella

2 thoughts on “ Na emeryturze

  1. Ostatniego akapitu zupełnie nie rozumiem. Mieszkasz w Nałęczowie dopiero dwa lata? Czy ten tekst napisałaś kilkanaście lat temu?

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *